wtorek, 5 listopada 2013

Gdzie jest Riedel?

Odkąd pamiętam było tak, że jak z zespołu odchodził wokalista to sugerowano, że zespół musi zakończyć działalność. Nawet jeśli on był tylko wokalistą i nie miał wpływu na to, co było tworzone i był tylko odtwórcą to i tak zespół miał się rozpaść. Bo przecież to niemożliwe, przecież on tam był zawsze i nawet nie można pomyśleć by było inaczej, że jak ktoś może kalać twórczość kogoś tak cudownego itp. I tak za każdym razem kiedy ktoś przestaje się z kimś lubić, jednak niektórych zespołach przechodzi to bezboleśnie.

W Polsce to była przede wszystkim historia z Dżemem, gdy po śmierci Riedla zespół miał czelność zatrudnić nowego wokalistę. I teraz już drugiego. Czytając czasem komentarze na forach, mam wrażenie, że fanatyzm niektórych ludzi zżera od środka i wsysa im mózgi, kiedy wypisują , że nowy wokalista to gówno, że nie umie śpiewać tak jak Rysiek i w ogóle też powinien ćpać jeśli chce być autentyczny. Ręce opadają. Ostatnio też się tak zdarzyło, odszedł Rojek z Myslovitz i też był raban. Ale jakoś taki mniejszy. Tylko gadano, że mogliby zmienić nazwę. Ale i to ucichło. Muzycznie i Dżem bez Riedla i Myslovitz bez Rojka się bronią. To już tylko kwestia przywiązania fanów do wokalisty. I zwykle są przywiązani do nich najbardziej, zmiany muzyków w tle nie są tak spektakularne. Zmianą wokalisty można też rozpocząć nowy rozdział, stworzyć nową jakość. Albo zmienić wokalistę i nazwę. I wtedy już wszystko jest w porządku, przynajmniej dla przeciętnego słuchacza.

Ale pomyślmy o tym, że są takie zespoły w których nie ma żadnego muzyka z oryginalnego składu. I tak jak Sepultura bez braci Cavalera broni się umiarkowanie, tak na przykład Napalm Death funkcjonuje świetnie, mimo, że skład od początku zmienił się paręnaście razy, a Ci którzy stworzyli zespół nie grają tam od 30 lat.
Kto jest więc w zespole najważniejszy? Ten który pisze piosenki? Ten który jest najbardziej zwrócony do publiczności? Śpiewa? Gra na gitarze najpiękniejsze solo?A może każdy z nich jest tym najważniejszym? Przecież  każdy z nich tworzy jakąś część tego, co można nazwać tożsamością muzyczną zespołu. A co z boysbandami i girlsbandami? Czy zmiana wszystkich osób w składzie nie sprawia, że jest to coś innego?
W tym przypadku uważam, że to jeden diabeł. Zwykle w tych bandach osoby są na tyle niewyraziste, że standardowy odbiorca może nie zauważyć różnicy. A fani takich zespołów albo się pogodzą albo nie. I tak z nich nie ma największych pieniędzy.

Uważam, że wszystko w tej sytuacji zależy. Tak jak widzę Dżem z nowym wokalistą bo nie pamiętam innej koncepcji, byłem za mały by pamiętać Riedla, Myslovitz ma teraz wokalistę lepszego, chociaż mniej charakterystycznego, ale Sepultura jest straszna. Mogliby zmienić nazwę, mieć jaja jak chłopaki z Rage Against The Machine. Obyło się bez procesów, ale nie wszystkim się to udaje. Spójrzmy chociażby na rozpad zespołu KAT czy rozkład zespołu Queensryche na dwie rywalizujące grupy.

Kochamy zespoły, potem je nienawidzimy gdy zmienią wokalistę, do tego bardzo nie lubimy czyichkolwiek coverów. Każdy fan tak ma, oglądając chociażby sprawę Kaczmarskiego na modłę Habakuka i Strachów. Ilość jadu wylewającego się w komentarzach mnie przerażało. Ale nie można się dziwić. W końcu lubimy tylko te piosenki, które znamy. Chociaż niektóre covery przecież bardziej trafiąją do nowych odbiorców. Często nawet znamy lepiej cover niż oryginał. Albo cover jest lepszy od oryginału. Albo przynajmniej pozwala spojrzeć na piosenkę jakoś inaczej. A fanatyków na stos posłać, tam się sami spalą w swoim zacietrzewieniu. Ale mogą się też ugasić przez pianę toczoną z pysków

Wierzę w otwartość ludzką i to, że przestaną gnębić coverowców. I zostawią tych, którzy mają to szczęćcie i nieszczęście w jednym, że muszą zastępować legendy.
.

4 komentarze:

  1. Miguelu! Weź zrecenzuj D2, proszę.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Czytając czasem komentarze na forach, mam wrażenie, że fanatyzm niektórych ludzi zżera od środka i wsysa im mózgi."

    Jakie to prawdziwe...

    OdpowiedzUsuń