niedziela, 21 marca 2010

The B-52's - Time Capsule

Rozpocznę moją przygodę z recenzjami od klasycznego zespołu tak zwanej nowej fali amerykańskiej. Mająca swoje korzenie bardziej w alternatywnym rocku i proto-punku w klimatach Patti Smith i The Ramones, nowa fala amerykańska zaczęła ujawniać się w okolicach 1976 roku. Zespół The B-52's powstał w 1976 roku w Athens, w stanie Georgia. Składał się wtedy z 5 osób - gitarzysty Ricky Wilsona, perkusisty Keitha Stricklanda, wokalistki i klawiszowca Kate Pierson, wokalistki i perkusjonalistki Cindy Wilson oraz operującego melorecytatorskim głosem i różnymi dziwnymi instrumentami w klimacie krowiego dzwonka Freda Schneidera. Łączyli i łączą - bo grają dalej, chociaż nie są szczególnie aktywni koncertowo- alternatywny rock z surf rockiem, elementami funku i popu.

Opisywana przeze mnie płyta to wszystkie single i większość najlepszych piosenek z dorobku zespołu. Nie jest to wybór idealny. Brakuje paru wartościowych i uwielbianych przez fanów piosenek takich jak "Dance this mess around". Piosenki na albumie są ułożone chronologicznie, więc możemy sprawdzić, jak zmieniało się brzmienie zespołu chociażby ze względu na to że zmarłego gitarzystę Ricky'ego zastąpił na tym instrumencie perkusista Keith, przez co muzyka zyskała mnóstwo funkowego pulsu. Na końcu płyty, w wersji na rynek amerykański, są dwie piosenki nagrane specjalnie na tą płytę - Debbie - będąca tributem dla Debbie Harry i Hallucinating Pluto.

Podsumowując - dla fanów pozycja obowiązkowa, dla tych którzy zespołu nie znają - pierwsza płyta z którą powinni się zapoznać, bo taka czasowa pigułka jest chyba najlepsza do rozkręcenia fanowskiej pasji do The B-52's. Bo jednak w Polsce zespół ten jest średnio znany, tak naprawdę jeśli już to parę osób kojarzy ich największy przebój - Love Shack, a to jednak jest późniejszy dorobek i nie ma już siły pierwszych płyt z końca lat 70 i początku 80. Tak więc szukajcie tej płyty, przeszukajcie youtube, wrzutę czy co tam umiecie i słuchajcie, kupujcie, zachwycajcie się.

czwartek, 18 marca 2010

POczątek

Tak, stwierdziłem że czas najwyższy zabrać się na kolejnym blogu za recenzowanie bieżących i mniej bieżących, ale nurtujących wciąż muzycznych albumów. Bo jednak muzyka to moja największa pasja i czas wreszcie takową pasję wreszcie spełnić :P

Pozdrawiam

Miguel