piątek, 18 października 2013

Kupuję nową płytę

Szukanie. Każdy z nas czegoś szuka, a to szczęścia,  a to sukcesu, a to miłości albo pieniędzy. Bo podobno gonienie króliczka jest największą ludzką przyjemnością. Polemizować z tym można, ale nie o to mi chodzi. Bardziej chcę wam poopowiadać jak to jest z moim szukaniem muzyki. Bo przecież nie jest tak, że człowiek od razu wie co lubi. Czasem nawet można się bardzo zdziwić.

Opiszę wam teraz najczęściej stosowane przeze mnie metody szukania muzyki wszelakiej, które wykorzystywałem na przestrzeni tych około 10 lat kiedy słucham na poważnie:

1.Metoda "na okładkę"
Pierwsze wrażenie. Przychodzę do sklepu i patrzę  - piękna okładka. Jest inna, muzyka też może być dziwna na niej, ale w sumie mam wolną gotówkę. Kusi mnie. Patrzy. Ja patrzę na nią. I wtedy jest wybuch. I ręka wędruje do półki. I biorę. I kupuję. I potem w domu loteria. Będzie dobre albo będzie straszne. Póki co, nie było jeszcze żadnej tragicznej pomyłki.

2. Metoda "na najtańszą"
Kupowanie płyt skrajnie przecenionych, zespołów które w jakiś sposób znam, ale nie do końca kojarzę co to. Więc widzę taką płytę za 4 złote. Albo 6. No i kupuję. 10 sztuk różnych takich wydawnictw których wydawca już nie kocha. No i tu też loteria. Z jakiegoś powodu te płyty są takie tanie. No i tu już z wynikami jest gorzej, zwykle połowa płyt jest praktycznie tylko ozdobnikami na półce bo nie da się ich słuchać. Ale są perełki.

3. Metoda "na klasykę"
Czyli szukanie płyt najlepszych w historii. Internet jest pełen rankingów, cykli, opisów i opowieści o najlepszych płytach w historii. Potem trzeba tylko dostosować klasyczne albumy do swoich gust, guścików i preferencji. Rozczarowania są rzadkie. Ale nie wszystkie płyty spełniają oczekiwania.

4. Metoda "na opinie w internecie"
Czyli szukanie płyt dobrych po tym, jaką popularność osiągają na różnego rodzaju portalach muzycznych, gdzie ocenia się muzykę zarówno z pomocą recenzji redakcji, jak i ocen użytkowników lub robi się agregator recenzji w rodzaju portalu Metacritic. I tam szukasz wrażeń, potem możesz te wrażenia przełożyć na zakup. Ale to też ryzyko - musisz parę razy sprawdzić czy to co lubią tam podoba się Tobie. Jeśli tak, to raczej trafisz zawsze na coś ciekawego.

5. Metoda "na chybił trafił" 
Rzadko korzystam z tej metody. Jest podobna do metody na okładkę, z tym, że nawet nie zwracam uwagi na okładkę. Tylko kupuję. Bo jest. Bo stwierdziłem, że ta płyta będzie spoko. Że warto będzie słuchać. Można ją nazwać metodą "na intuicję". Kupuję coś w ciemno, potem wierzę w płytę. I udaje się. Oczywiście nie zawsze idealnie. Ale zwykle się udaje.

6. Metoda na "coś słyszałem"
To chyba najczęściej wykorzystywana przeze mnie metoda. Gdzieś słyszałem o jakimś zespole, coś tam gdzieś tam, ktoś mi coś powiedział, usłyszałem pół piosenki, potem sprawdziłem całą, zapomniałem, potem byłem w sklepie i stwierdziłem, że w sumie to jest to. I tak kupiłem większość płyt które mam. Tak w sumie zaczynałem przygodę.

A wy? Jak kupujecie płyty? Czy najpierw sprawdzacie zanim kupicie? Czy od razu kupujecie w ciemno? Bo to zespół ukochany, bo to chłopak co go widać w telewizji, bo kumpel mi polecił czy bo w internecie napisali? Piszcie, opowiadajcie.


1 komentarz:

  1. Ja słucham płyt najczęściej z polecenia, ale zdecydowanie muszę wypróbować metodę "na okładkę"!

    OdpowiedzUsuń